Ostatnie takie czasopismo

Nowa-Fantastyka

Fantasy i science-fiction to gatunki, które w ostatnich latach święcą triumfy. Świadczyć o tym może popularność cyklu o Harrym Potterze, ekranizacji „Władcy pierścieni” czy „Gry o tron”. Tymczasem jeśli chodzi o czasopisma o tej tematyce, to pozostało jedno – miesięcznik „Nowa Fantastyka”.

Nowa Fantastyka

Przez ostatnie dwadzieścia lat na polskim rynku prasowym pojawiały się różne pisma, skierowane do miłośników fantastyki. Przetrwało tylko jedno, „Nowa Fantastyka”, wcześniej wydawana jako „Fantastyka”. Czemu? Wystarczy przecież spojrzeć na popularność książek, filmów, seriali czy komiksów o tematyce fantastycznej, by zauważyć, jaki to prężny rynek. – To prawda, ale są rzeczy niezależne od nas – komentuje Jerzy Rzymowski, redaktor naczelny „Nowej Fantastyki”. – Redakcje borykały się z różnymi problemami: spadkiem sprzedaży, kłopotami wewnętrznymi. Zawodziło wyczucie w doborze tematów, inni nie dostrzegli w porę lub nie docenili konkurencji internetu. Skoro zniknęły takie tytuły, jak „Film” czy „Przekrój”, to chyba wszystko jest możliwe.

Wyjadacze i amatorzy

„Fantastyka” była pierwszym polskim pismem, poświęconym popularyzacji tego gatunku. Miesięcznik pojawił się na rynku w 1982 roku i bardzo szybko zyskał wielką popularność. Wybijał się mocno na tle ówczesnej dostępnej prasy. Nakład przekraczał wtedy 150 tys. egzemplarzy. W 1990 roku pismo zmieniło nazwę na „Nowa Fantastyka” i pod tym tytułem ukazuje się do dziś. W miesięczniku debiutowali tak znani pisarze, jak Andrzej Sapkowski czy Jacek Dukaj. Opowiadania publikowali też Philip K. Dick, Orson Scott Card, Neil Gaiman i Terry Pratchett.

– Mamy czytelników, którzy są z nami od początku istnienia pisma, kolekcjonują wszystkie numery. Można powiedzieć, że zjedli zęby na tej tematyce i ciężko ich czymś zaskoczyć – mówi Jerzy Rzymowski. – Ale z drugiej strony są ci, którzy dopiero poznają ten temat, którym trzeba wyjaśniać podstawy, pokazać klasykę. Każda z tych grup ma swoje wymagania: inne ci, którzy zaczynali nas czytać w czasach PRL-u, inne ci, którzy wychowali się w epoce internetu. Jakoś musimy to pogodzić i jednocześnie nie wpaść w pułapkę – bo jak będziemy chcieli być dla wszystkich i mieć wszystko, to w końcu może powstać pismo dla „nikogo”. Chcemy być ambitnym miesięcznikiem, ale nie pismem akademickim.

Czytelnik z szerokimi zainteresowaniami

Kim jest odbiorca „Nowej Fantastyki”? Przede wszystkim fanem tej tematyki. – Największa grupa naszych czytelników to studenci oraz osoby, których górna granica wieku to trzydzieści kilka – czterdzieści lat – precyzuje redaktor naczelny. – Jeśli chodzi o wykształcenie, to trzeba powiedzieć, że to akademickie wcale nie jest reprezentatywne. Zupełnie niezależnie od wiedzy naukowej i poziomu wykształcenia wielu naszych czytelników ma bardzo szerokie i wszechstronne zainteresowania, z takich dziedzin jak choćby historia, filozofia, teologia, nauki ścisłe. Nasi odbiorcy pochodzą ze zróżnicowanych środowisk. Są wśród nich dyrektorzy banków, pracownicy ministerstw, ale też kasjerzy z hipermarketów. Łączy ich zainteresowanie fantastyką. To ludzie, którzy tworzą pewną społeczność.

Czy zjawiska takie jak potteromania, olbrzymia popularność serii „Gra o tron” czy też kasowe ekranizacje „Władcy pierścieni” mają wpływ na wzrost sprzedaży? – Jest grupa ludzi, którzy są fanami tytułów, czyli np. Harrego Pottera czy „Gry o tron” – zauważa Jerzy Rzymowski. – Więc obecność postaci z tych książek czy filmów na okładce może chwilowo podnieść sprzedaż. Ale czy wiele z tych osób na tyle „wsiąknie” w tematykę, żeby zostać stałymi czytelnikami? Dla większości z nich fantastyka to tylko chwilowa moda i nie mają potrzeby zagłębiania się w temat.

Wygrać z internetem

Przez wszystkie lata istnienia „Nowa Fantastyka” trzyma ten sam kurs jeśli chodzi o poziom i zawartość pisma. Zmieniła się nieco szata graficzna, okładki – kiedyś mocno artystyczne – teraz mają bardziej filmowy charakter. Redakcja rozumie jednak, że musi się dostosowywać do nowych czasów. – Startujemy z wersją na e-czytniki, rozwijamy stronę internetową, mamy profil na facebooku – wylicza Jerzy Rzymowski. – Jako czasopismo mamy ograniczenie objętościowe, musimy zmieścić się na 80 stronach. Drugą sprawą jest kwestia aktualności. Cykl miesięczny, w jakim ukazuje się „Nowa Fantastyka”, zawsze przegra z internetem, który aktualizuje się bez przerwy. Dla niektórych to bardzo istotne, żeby przeczytać praktycznie na żywo relację np. z gorącej premiery, poznać pierwsze opinie. My musimy postawić na teksty ponadczasowe, a wyścig o aktualność pozostawić innym. Bieżące wydarzenia, np. premiery książek czy filmów, dla nas są pretekstem do ujęcia tematu z szerszego punktu widzenia. W jednym kontekście zawsze będziemy wygrywać z siecią. Internet to śmietnisko, nie jest łatwo odnaleźć tam coś naprawdę wartościowego. My podajemy informacje wyselekcjonowane, sprawdzone, dopracowane.

Popularny, nie znaczy zły

Jako miesięcznik literacki „Nowa Fantastyka” stawia mocno na promocję literatury i pisarzy tego gatunku. Nie tylko ich drukuje. Temu służą też Nagrody „Nowej Fantastyki” przyznawane w dwóch kategoriach: za książkę roku oraz nagroda „Reflektor” – dla młodego, dobrze zapowiadającego się autora. – Ale oprócz tego, że w dużej mierze jesteśmy pismem literackim, to nie pomijamy też filmów, seriali, komiksów, gier. To wszystko jest częścią tej tematyki, nasz czytelnik chce mieć jej pełny obraz – mówi redaktor naczelny. – Można powiedzieć, że to kultura popularna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Popularna nie znaczy masowa, czyli o niskiej wartości, jak często uważają lekceważący ją artyści o dużych aspiracjach.

Artykuł ukazał się w miesięczniku „Nasz Kolporter” (listopad 2014)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.